Przepyszne jedzenie w super cenie. Szaszłyk za dolara, tradycyjny napój też za dolara. Fajnie było spróbować lokalnych potraw i zobaczyć jak Bruneczycy spędzają czas wieczorem. Świeże smakołyki, miejscowa muzyka to wszysto tworzy świetny klimat.
2. Targ poranny- Kianggeh Market
Targ jest otwarty codziennie. My przyszliśmy tutaj na śniadanie. Ja jestem wielbicielką słodkich śniadań, dlatego dla mnie owoce były idealnym wyborem. Kupiliśmy papaję, banany, smoczy owoc a także świeży kokos, który był przepyszny. Staliśmy się główną atrakcją na targu, a pani która sprzedała nam kokosy od razu miała wiecej klientów. Uśmiech lokalnych ludzi był dla nas bezcenny.
3. Royal Regalia Museum
Wstęp dla obcokrajowców kosztuje 5 dolarów. Miejsce jest obowiązkowym punktem do odwiedzenia w stolicy, ponieważ tylko tam możemy dowiedzieć się czegoś więcej o bogatym Sułtanie sprawującym władzę w Brunei. Na wystawie widnieją kosztowne podarki od głów poszczególnych państw. Dwie sale są ściśle strzeżone i nie można robić w nich zdjęć. Znadują się tam odznaki wysadzane klejnotami i cenne pamiątki po koronacji obecnie panującego sułtana.
4. Meczet Omar Ali Saifuddien
Pierwszy raz odwiedziłam meczet. Musiałam zakryć glowę i całe nogi. W środku modliło się kilku meżczyzn. Osoby innego wyznania mogą odwiedzić to święte dla Muzułmanów miejsce tylko w wyznaczonych godzinach. Dla mnie było to ciekawe doświadczenie.
5. Wycieczka po rzece Sungai Brunei
Koszt jednogodzinnej przejażdżki łodzią dla dwóch osób, po krótkim targowaniu wyniósł nas 30 dolarów. Jest to świetny pomysł, żeby się ochłodzić. Brunei leży w strefie równikowej wilgotnej. Podczas rejsu spotkaliśmy dużego krokodyla wygrzewającego się na słońcu, a także nosacze. Nosacze ku naszemu zdziwieniu bały się ludzi i od razu uciekały. Nie są tutaj dokarmiane i bardzo stronią od ludzi. Na szczęście udało sie nam zrobić kilka zdjęć z oddali.
6. Kampong Ayer
Najwieksza wioska wodna na świecie. Robi ogromne wrażenie i przynosi wiele skrajnych myśli. Jak to jest możliwe, że aż ponad 40 tysięcy mieszkańców Brunei mieszka na wodzie? Brunejczyk, który tam mieszkał przekonywał nas, że niczego tam nie brakuje, są szkoły, sklepy, straż pożarna, policja, opieka medyczna. My mieliśmy okazję widzieć lepsze i gorsze domki. Znależliśmy nawet restaurację, w której za cztery dolary zjedliśmy tradycyjny posiłek i napiliśmy się wody kokosowej.